Policjanci z komendy miejskiej oraz przedstawiciele Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Opolu zaapelowali o bezpieczną jazdę i rozwagę. Tylko od początku roku na opolskich ulicach doszło do 13 zdarzeń z udziałem autobusów. Mundurowi przypominali, że autobus ma pierwszeństwo przy włączaniu się do ruchu w terenie zabudowanym, jeśli chęć wykonania tego manewru zasygnalizuje odpowiednio wcześniej.
Odwiecznym dylematem kierowców jest to, kto ma pierwszeństwo – czy autobus, który jest w zatoczce, czy kierowca, który już jest w trakcie jazy, zajmuje pas ruchu. Tutaj, przede wszystkim należy sięgnąć do przepisów ustawy prawo o ruchu drogowym, one jednoznacznie wskazują jakie są zasady i jak należy postępować, aby było bezpiecznie. Jeżeli jesteśmy kierowcami i widzimy autobus w zatoczce – bezwzględnie powinniśmy zmniejszyć prędkość. Dlatego, aby umożliwić kierującemu tym pojazdem bezpieczne włączenie się do ruchu. Musimy pamiętać o tym, że jeżeli autobus stoi na zatoce i wypuszcza pasażerów, w każdej chwili, zza takiego autobusu, może wybiec pieszy i dojdzie do tragedii. I tu nie chodzi o udowodnienie winy, bo na drodze powinno się liczyć przede wszystkim bezpieczeństwo.
Ważnym przepisem jest artykuł 18 ustawy prawa o ruchu drogowym.
– Mamy obowiązek umożliwić takiemu autobusowi bezpieczne włączenie się do ruchu. Autobus ma swoją długość, a pojazdy, widząc kierunkowskaz, często zatrzymują się w połowie autobusu. To również niebezpieczna sytuacja – kierowca autobusu nie ma możliwości, żeby bezpiecznie włączyć się do ruchu. Dochodzi wtedy do m.in. obtarć. Powinniśmy zatrzymać się odpowiednio szybciej i bezpiecznie wpuścić autobus na pas jezdni – mówił młodszy aspirant Paweł Półrolniczak, Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
Marcin Kaszper, kierowca autobusu z 19-letnim stażem zwracał uwagę na to, że droga hamowania jadącego 50 kilometrów na godzinę 20-tonowego ,,kolosu” to aż 17 metrów.
– Jeśli zbyt mocno wciśniemy pedał hamulca, wówczas nasi pasażerowie, siłą bezwolności, mogą się poturbować. To są ułamki sekund, chwile, w których musimy szukać alternatywnej drogi, aby uniknąć zderzenia, do którego może dojść. Przewozimy dużo osób w podeszłym wieku i dzieci, które nie są tak zwinne, żeby jak najszybciej chwycić się poręczy, aby nie doszło do obrażeń ciała – mówił. – W tygodniu, kiedy jest tzw. nerwówka, notorycznie zdarzają się niebezpieczne sytuacje. Najczęściej jest to zajeżdżanie drogi przez innych kierowców, ale także wyprzedzanie na podwójnej ciągłej, w okolicach przejść dla pieszych. Dotyczy to także pieszych, którzy wchodząc na pasy, nie zwracają uwagi na to, że autobus jest tak blisko, że może mieć problem z bezpiecznym przejściem. Nie spoglądają w lewo i prawo. Wiemy, że pieszy ma pierwszeństwo, ale my też poruszamy się z jakąś prędkością. Przed każdym przejściem ściągamy nogę z gazu, żeby redukować prędkość, ale są momenty, kiedy piesi wchodzą nie patrząc lub są zapatrzeni w urządzenia elektroniczne, nie zwracając uwagi na otoczenie. Nie chcielibyśmy doprowadzić do nieszczęścia, a musimy też dbać o bezpieczeństwo osób podróżujących z nami w autobusie. Apeluję do wszystkich uczestników ruchu przede wszystkim o rozwagę i odpowiedzialność.
Jak wspomnieliśmy, zasada pierwszeństwa obowiązuje jedynie, gdy pojazd komunikacji miejskiej opuszcza oznaczony przystanek autobusowy. Zupełnie inaczej to wygląda w przypadku zatoczki znajdującej się poza terenem zabudowanym. Wówczas przepis precyzuje, iż nie mamy obowiązku ustępowania pierwszeństwa. Pamiętajcie jednak o kulturze na drodze. Widząc, iż pojazd komunikacji miejskiej sygnalizuje chęć włączenia się do ruchu, warto zwolnić i umożliwić mu ten manewr, pod warunkiem, iż nie stworzycie zagrożenia na drodze.